Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…
Z racji tego, że zawodowo zajmuję się pracą na wyrzynarkach włosowych, zostałem poproszony o napisanie kilku słów o tych niepozornych lecz fascynujących urządzeniach.
Maszyny te mogą byś fantastycznym uzupełnieniem warsztatu miłośnika obróbki drewna. Możliwości jakie dają są w zasadzie nieograniczone, ogranicza nas jedynie własna wyobraźnia. Może też być tak, że praca na wyrzynarkach włosowych stanie się naszą pasją i wszystko podporządkujemy jej. Tak właśnie było w moim przypadku, początkowo wyrzynarka była wykorzystywana do części różnych projektów, z biegiem lat wszystko się zmieniło. Dziś całą swoją działalność zawodową podporządkowałem wyrzynarkom włosowym, pozostałe maszyny są jedynie koniecznym dodatkiem (nigdy nie przypuszczałem, że czterystu kilogramowa strugarka będzie pracowała dla maszynek, które ważą od 16 do 38 kilogramów). Z biegiem lat nabierałem doświadczenia, pierwsze wyrzynarki sam zbudowałem, dziś pracuję na maszynach niemieckiej firmy Hegner. Zafascynowało mnie połączenie typografii i drewna, litery i napisy z drewna są moim priorytetowym projektem. Niezmiennie staram się propagować i przybliżać tę piękną i kreatywną dziedzinę twórczości. Dziś nie będzie inaczej. Zaczynamy.
Pierwsze wyrzynarki włosowe pochodzą sprzed ponad 200 lat. Napędzane były za pomocą pedałów wprawianych w ruch nogami. Gdyby zamiast stabilnej podstawy miały koła, niejeden z operatorów wygrałby wyścig Tour De France, a na pewno wszystkie odcinki górskie. Stopień koordynacji ruchów całego ciała graniczył z szaleństwem. Wynalezienie elektryczności i silników elektrycznych było wybawieniem, już nie trzeba było zdobywać punktów za premie lotne. Można było całą uwagę poświęcić wycinaniu, a niestety zajęcie to wymaga niebywałej koncentracji i skupienia. Po kilku godzinach zmagania się z wyznaczoną linią cięcia, człowiek zapomina jak się nazywa i zaczyna mieć mroczki przed oczami. Swoją drogą, lepszy już napęd nożny niż na przykład parowy. Osobiście nie chciałbym mieć kotła parowego między nogami. Jak dobrze wiadomo, nie był to najbezpieczniejszy rodzaj napędu, kotły często eksplodowały…
Jedno od tamtych czasów nie zmieniło się, mianowicie idea działania tych urządzeń. Jak się po latach okazało, układ z dwoma równoległymi, wahliwie zamontowanymi ramionami i napiętą między nimi piłką, jest rozwiązaniem idealnym. Dziś najlepsze konstrukcje są w zasadzie wiernymi kopiami swoich protoplastów napędzanych siłą mięśni. Wszelkie rozwiązania połowiczne typu: jednoczęściowe ramię w kształcie litery „C”, wyrzynarki z prowadzeniem brzeszczotów wyłącznie w pionie, górny naciąg piłki za pomocą sprężyny i różne hybrydy rozwiązań pokrewnych – nie sprawdzają się. Oprócz ruchu góra – dół, dobra maszyna musi posiadać jeszcze oscylację przód – tył. Tylko taki ruch ostrza zapewnia odpowiednią jakość cięcia. Nie bez znaczenia jest również żywotność brzeszczotów, która w przypadku ruchu bez oscylacji jest drastycznie ograniczona. Oczywiście, ruch do przodu i do tyłu jest bardzo delikatny, za duży uniemożliwia precyzyjne wykonywanie bardzo ciasnych łuków. Musi on być kompromisem między idealnym prowadzeniem po linii prostej i zwrotnością.
Producentów wyrzynarek włosowych jest wielu. Niestety, większość z oferowanych urządzeń nie nadaje się do profesjonalnych zastosowań. Wielki odsetek tych maszyn potrafi wpędzić w depresję nawet człowieka wybitnie pozytywnie nastawionego do świata. Zniechęcenie i zanik wiary we własne umiejętności będą w pakiecie. Standardem są drgania i wibracje, hałas, mała moc, niska trwałość i co bardzo istotne – kiepski sposób montażu piłek. Chcąc precyzyjnie wycinać, a nie tylko oddzielać w niekontrolowany sposób jeden kawałek drewna od drugiego – musimy zaopatrzyć się w wyrzynarkę umożliwiająca montaż piłek klasycznych (bez bolca). Tylko takie brzeszczoty zapewniają odpowiednią jakość cięcia. Piłki z bolcem są stosowane jedynie do najtańszych maszyn, mogą służyć do cięcia zgrubnego. Uproszczony sposób montażu powoduje, że brzeszczot porusza się w sposób mało precyzyjny. Dostępność takich piłek o różnorodnym uzębieniu i w różnych wielkościach jest bardzo ograniczona. W zasadzie żadna uznana firma nie wytwarza tego typu ostrzy.
Brzeszczoty klasyczne są wytwarzane w wielu odmianach i wielkościach. Tylko za ich pomocą wykonamy cięcia bardzo precyzyjne. Lojalnie muszę dodać, że popularne w kręgach początkujących piłki spiralne, powinniśmy omijać szerokim łukiem. Są to w zasadzie tarniki do drewna, powierzchnia cięcia jaką pozostawiają przypomina ser po brawurowym ataku myszy. Możemy użyć ich w ostateczności gdy nasza maszyna ma za mały zasięg ramion do danego projektu (nie można już obracać obrabianego elementu). Jest to jednak tylko działanie zastępcze. Najlepiej przekonać się na własnej skórze. Przecież jakie dziecko nie będzie wkładać gwoździ do gniazdka elektrycznego tylko dlatego, że my mu powiemy – „nie wkładaj gwoździ do tych dziurek bo cię … kopnie”. Piłki spiralne, które zostały niepotrzebnie zakupione w przypływie euforii, mogą się jednak do czegoś przydać. Można dzięki nim błysnąć na przykład u cioci na imieninach, ochom i achom nie będzie końca – „jakie toto cieniutkie i jakie zakręcone, nasz bohater”. Nawet wujek Staszek nas nie przebije swoją przeszłością kombatancką i opozycyjną.
Niestety, dobra wyrzynarka jest sporym wydatkiem. Jeżeli poważnie myślimy o precyzyjnym wycinaniu w drewnie i materiałach drewnopochodnych, nie mamy dużego pola manewru. Musimy liczyć się ze sporą inwestycją. Jeżeli natomiast naszym celem będzie hobbystyczne wykorzystanie sprzętu, znajdziemy dla siebie urządzenie w umiarkowanej i dużo przystępniejszej cenie.
W następnej części postaram się podać konkretne zastosowania, przybliżę materiały, które możemy obrabiać i ich maksymalne gabaryty.
Jacek Grdeń
Z niecierpliwością czekam na kolejne artykuły
Zapowiada się na prawdziwie ekspercki cykl. Czekam na kolejne odcinki.
Do autora.
Co sądzisz o maszynce tutaj przedstawionej?
http://www.youtube.com/watch?v=HfY24cqG8Y8
Witam serdecznie,
Wiedziałem, że ktoś zapyta mnie o ten projekt. Stało się.
Odpowiem szczerze – jest to tylko i wyłącznie sztuka dla sztuki. Sztuka na tyle udana, żeby osiągnąć 172000 odświeżeń filmu. Nic ponad to. Taki układ nie sprawdza się. Maszyny pracujące w tym układzie są przestarzałe (konstrukcja jedynie odświeża stare rozwiązanie ze sprężyną odciągającą górne ramię). Brzeszczotu pracujące wyłącznie w pionie nie wgryzają się w materiał, „myszkują” (meandrują), szybko tępią się. Natomiast maszyny o zastosowanej konstrukcji wykazują się sama. O pomstę do nieba woła wkładka, przez która przechodzi piłka. Widać tutaj dobitnie brak doświadczenia wykonawcy w temacie wyrzynarek włosowych. Gdzie może być zastosowane drewno, to może. Tutaj rozwiązanie samo się prosi o solidne metalowe podparcie (stół roboczy to ważny element wyrzynarek). Podparcie piłki łożyskiem oporowym to kpina, dosłownie naiwność konstruktora. Ci, którzy pracują na wyrzynarkach włosowych dobrze wiedzą, że piłki włosowe żyją w czasie pracy (skręcają się, delikatnie napinają na boki, po prostu toczą grę z materiałem. Grę, w której nie może być przegranych. Takie ograniczenie nie prowadzi do niczego dobrego.
Zapewniam, że konstrukcja, w którą włożono ćwierć pracy poświęconej temu projektowi, będzie o wiele skuteczniejsza i wytrzymalsza.
Wiem również, że jest wielu fanów tego Pana. Ja do nich nie należę. Przykro mi. Jego prace mają jedynie wzbudzić zainteresowanie, przyciągnąć obserwatorów. Rozumiem to i nie neguję tego. Sprawa wyglądałaby inaczej, gdyby wspomniany Pan zarabiał przy ich pomocy ( nie chodzi mi o sprzedaż np planów maszyn). Poza tym jakość wykonania nie zachwyca, przeraża mnie np ogólny wstręt do szlifowania…
Najlepszym dowodem jest film z kopiowaniem starego aparatu telefonicznego. Efekt końcowy jest opłakany. Zachodzę w głowę, po co tyle zachodu? Żeby coś udowodnić? Żeby pokazać?
Dlatego np uwielbiam osoby takie jak Pan, który zamieścił tu niedawno artykuł o sznycerstwie (pozdrawiam serdecznie, kłaniam się głęboko). Zapewniam, że wymieniona osoba zjadłaby na śniadanie Pana Matthiasa i jego kopiarki.
Wiem, że wywołam wojnę tym co napisałem i ściągnę na siebie gromy. Jestem na to gotowy. Może jednak są osoby, które maja takie zdanie jak moje?
Jeszcze jedno – Pana maszyny „kólkowe” są najlepszym dowodem na to, że nie mamy się czego wstydzić. Gratuluję pasji i zapału.
Zazdroszczę Panu tego.
Pozdrawiam,
Jacek
Przepraszam, zjadło mi trochę tekstu.
Powinno być…”natomiast maszyny o zastosowanej konstrukcji wykazują duże drgania (na filmie widać to dobitnie). Maszyna obroniłby się sama”.
Przepraszam za zamieszanie,
Jacek
Przyznam się, że Pana opinia zaskoczyła mnie, ale tym się chyba różni opinia zawodowca od amatora. Muszę to przemyśleć
Pozadrawiam
Do Pana Jacka Grdenia
Jeszcze o komentarzu do „Ktokolwiek widział ktokolwiek wie…”
Przemyślałem sobie to, co Pan zawarł w swoim poście i zadaję nie tylko sobie następujące pytanie: Czy perfekcja musi być droga ? Albo inaczej, czy perfekcja może być tania? – mam na myśli nakłady na wykonanie czegoś. Prześledziłem Pana teksty na tym portalu ale także na Pańskim blogu, stronie firmowej i na pewno jest Pan perfekcjonistą w każdym calu. Nie tylko doszedł Pan do perfekcji w swojej sztuce liternictwa, dotyczy to również Pana tekstów – artykułów, postów, jakości zdjęć i stron w Internecie i czuję wyraźnie, że stało się to Pańską chlubą. Odczytuję także nutkę zarozumialstwa a może nawet odrobinę narcyzmu, zaznaczam od razu, że nie widzę w tym nic złego – to co Pan robi, wykonuje Pan perfekcyjnie i wie Pan o tym. Narcyzm i zarozumialstwo są przecież immanentną cechą artystów i rzemieślników. Perfekcjonizm, to gruntowna wiedza, praktyka, determinacja , pasja i nieustanne doskonalenie i to Pan prezentuje, szacunek budzi również to, że skupiając się na liternictwie utrzymał Pan firmę aż 15 lat – tym razem to ja Panu zazdroszczę, Perfekcjonizm dla wielu, wybaczy Pan, może okazać się nudny ( przez 15 lat robić to samo….). I mamy kolejny odwieczny i nierozwiązywalny problem: osiągnąć perfekcję skupiając się na jednej dziedzinie (produkcie) czy preferować różnorodność – nikt tego nie rozwiązał i nie rozwiąże. Tak jak wielu i ja nie mając jednego wybitnego talentu od kilkudziesięciu lat preferuję różnorodność – wyznając zasadę najtrafniej chyba oddaną w XIX w przez Blaise Pascala „ …..O ile bowiem piękniej jest wiedzieć coś ze wszystkiego niż wiedzieć wszystko o jednym: to najpiękniejsza rzecz taka uniwersalność…” *.
Zgadzam się z wieloma Pana stwierdzeniami nawet bym je rozszerzył – każdy i zawsze wszystko co robi powinien starać się wykonać jak najlepiej potrafi, niezależnie czy ręcznie, czy maszynowo, czy dla siebie, dla przyjemności, czy na sprzedaż a nawet, czy do domu, czy warsztatu – warto robić rzeczy solidne i piękne (tu ukłon dla JarkaO, który w swoich filmach takie przesłanie przemyca). Zgadzam się również z tym, że trzeba z internetu eliminować anonimowość, ale w naszych realiach trzeba też zachować rozsądek i wstrzemięźliwość.
Są też różnice. Jedna z nich ujawnia rysę na Pana perfekcjonizmie. Otóż wyraził Pan opinię o pilarce włosowej wykonanej jako Homemade prezentowanej w filmiku, do którego Pana skierowałem. Co do oceny technicznej, precyzyjności i możliwości nie mam zamiaru dyskutować – tu Pan jest ekspertem, rysa ujawniła się w tym, że jej wykonanie przypisał Pan niesłusznie Matthiasowi Wandelowi, podczas gdy jej autorem jest Japończyk Mikino (perfekcjonista powinien być precyzyjny), Wandel tylko umieścił film na swoim portalu i kanale YOU TUBE. Tak samo jak Jarek Ostaszewski umieścił moją maszynkę na kulki w swoim kanale. Mam również odmienną ocenę motywów postępowania i jakości prac Matthiasa Wandela, o których wypowiada się Pan dość krytycznie – jego projekty maszyn i urządzeń są publikowane w celu ukazania ich możliwości ( w tym kopii 3D telefonu, który Pan tak krytykuje – tu podmiotem jest kopiarka a nie telefon), a to przyszły użytkownik decyduje o jakości wyrobu. Także motywacja w celu osiągnięcia wyższej ilości wyświetleń i zwiększenia możliwości sprzedaży planów też nie jest jedyną. Mam dowody na to, że plany sprzedawane komercyjnie ( za śmieszną nawet na nasze warunki kwotę) Pan Wandel przesyła za darmo. Jego największą zaletą jest inspiracja tysięcy amatorów do stolarstwa, za darmo prezentuje projekty pasjonatów z różnych stron świata ( w tym także moich, co poczuwam sobie za zaszczyt).
Wracając do pytania postawionego na wstępie, to znów nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Duże nakłady na profesjonalny sprzęt, przy profesjonalizmie wykonawcy, dają wysokiej jakości produkt, który na pewno też powinien być drogi. Są też liczne przykłady perfekcyjnych wyrobów przy parku maszynowym wykonanym tanio i samodzielnie. Takim przykładem niech będzie Fin Pekka Svinhufvud, który tworzy z drewna przepiękne wazy, wazony, misy, dzbany składające się z precyzyjnie dopasowanych przeróżnych gatunków drewna za pomocą samodzielnie wykonanych, precyzyjnych, a przy tym tanich maszyn, gdyż jak twierdzi, maszyny nawet renomowanych firm nie spełniają jego kryteriów dokładności. Tak i w tym przypadku nic nie jest jednoznaczne.
Pozdrawiam
Ryszard Grenda
(*) „Pascal – myśli” wyd PAX 1968 str. 39
Witam,
Dziękuję za tak rzeczowe i rozległe odniesienie się do mojej odpowiedzi na Pańskie pytanie.
Na wstępie przepraszam za przypisanie autorstwa prezentowanej wyrzynarki włosowej Panu Matthiasowi. Przyznaję się do błędu, mojej oceny jednak to nie zmienia.
Dziękuję za szczerość, doceniam to.
Zapewniam Pana, że ocena mojej osoby nie jest do końca prawdziwa.
Zacznę od początku. Ja również miałem swojego „Matthiasa”, był nim Pan Adam Słodowy. Zawsze powtarzam, że to co robię, zawdzięczam w dużej mierze jemu. Była to właśnie osoba, która propagowała „dobrą robotę”. Wiem również, że wielu młodych ludzi zostało zaczarowanych przez tego fenomena tamtych siermiężnych czasów. Na pierwszym miejscu była kreatywność. Tak uważam. Właśnie ta wspomniana cecha powoduje, że dzięki niej potrafimy pokonać każdego „Olbrzyma”. Mając wiarę we własne możliwości i wielką determinację, możemy osiągnąć wiele.
Tak właśnie było w moim przypadku. Zawsze tworzyłem „coś” z niczego. Nie miałem żadnego wsparcia, zawsze sam. Gdy założyłem własną firmę, w zasadzie nie posiadałem maszyn…wiem, brzmi to niedorzecznie. Jedynym fabrycznym urządzeniem były ręczna pilarka marki „Celma” (muszę dodać, że działa do dziś, jednak już w zasadzie odpoczywa) i wiertarka stołowa (solidna polska żeliwna konstrukcja). Szybko kolekcję uzupełniła strugarko – grubiarka zrobiona własnoręcznie. Wykorzystałem, jak się okazało, fatalny radziecki wał (250 mm długości). Łożyska i ich obsady były tak źle zamontowane(fabrycznie), że maszyna potężnie drżała. Konstrukcja w dużej mierze była wykonana z drewna. Następne maszyny również budowałem sam. Powstały tokarki do drewna, szlifierki taśmowe, ciężkie pilarki, pilarka do rozkroju drobnych elementów (stół na saniach), strugarka dwustronna do strugania listew (z posuwem), nawet ostrzarka do frezów walcowo – czołowo – spiralnych, kompresor również sam zbudowałem. To muszę przyznać -zawsze byłem dumny, gdy moje wyroby okazywały się lepsze od produktów wykonanych na maszynach kosztujących krocie.
Zapewniam Pana, że dużo napisów, których zdjęcia są umieszczone na moim blogu, było wykonanych na wyrzynarce własnej konstrukcji. Wspomina Pan o różnorodności, proszę bardzo. Od początku swojej działalności zawodowej, wytwarzałem zabawki z drewna (14 lat). Fascynowało mnie to i czułem , że sprawdzę się tym. Jest to temat rzeka. Ilość maszyn, maszynek, urządzeń i osprzętu jaka jest potrzebna do tego typu działalności jest ogromna. Rodzaj wykorzystywanych materiałów również (wszelkie gatunki drewna liściastego, iglastego, sklejki…).
Trzeba znać w zasadzie wszystkie techniki obróbki, łącznie z kopiowaniem na frezarkach jak i na tokarkach. Powtarzalność elementów musi być wysoka, a jakość idealna. O metodach malowania, lakierowania, woskowania nie wspomnę. Zapewniam, że nie ma tu miejsca na rutynę, nudę. Litery i napisy z drewna są moim projektem autorskim. Od początku do końca. Właśnie to jest dla mnie odskocznią. Jest to również idealny przykład zastosowania wyrzynarek włosowych i różnych technik wykończenia powierzchni.
Zawsze uważałem, że można tworzyć piękne przedmioty na maszynach zbudowanych amatorsko. Tak też starałem się funkcjonować zawodowo.
Powiem szczerze – cena prezentowanej tutaj, małej, mobilnej, markowej pilarki F… przeraża mnie, dosłownie. To nie moja bajka i nie mój świat. Wolę drogę jaką podąża podany przez Pana Fin (toczenie waz, mis itp, wszystko perfekcyjnie). Podpisuję się pod tym. Jedynym kryterium naszego profesjonalizmy jest jakość naszych wyrobów, nigdy sprzęt przez nas posiadany.
Zawsze podkreślam, że najważniejsi jesteśmy my sami i nasz zapał, maszyny są jedynie dodatkiem. Również uważam, że markowe to nie znaczy najlepsze…
Wspomina Pan o zdjęciach na blogu – wykonuję je aparatem, który jest wart paczkę dropsów, zaręczam. Kilka lat przebiegu, 4 mpx matryca, karykatura lampy błyskowej.
Muszę również dodać, że spotkałem w życiu wielu „Mistrzów” w danych dziedzinach twórczości. Byłbym skończonym idiotą gdybym nie miał w sobie wielkiej pokory i wiedzy o własnych słabościach.
Nie robię sobie złudzeń. Wiem, że „jestem tylko prostym robotnikiem w winnicy Pana”. Tak pozostanie. Wbrew pozorom, jestem młodą osobą. Nie jestem zgorzkniałym złośliwcem na loży szyderców. Jestem raczej aktorem na scenie, który podlega ocenie widzów i krytyków ze wspomnianej loży.
Pozdrawiam,
Jacek Grdeń
Można różnić się pięknie ( a może różnimy się nie tak bardzo?). Cieszę się, że w niektórych sprawach myliłem się. Okazało się, że mamy więcej wspólnego niż sądziłem – ale co za dyskusja! Politycy i niby dziennikarze po nauki i to na forum stolarskim.
Pozdrawiam i życzę sukcesów. Do następnego spotkania.
Ryszard Grenda
Panowie… szacunek! Za poziom konwersacji! Mam nadzieję, że na Domidrewno tylko tak będziemy się do siebie odnosić. W końcu ma to być miejsce naszych spotkań i rozmowy.
Nadal w swoim księgozbiorze posiadam 3 tomową encyklopedię Pana Słodowego „Wademekum Zrób To Sam X,Y,Z” z 1984 roku, w młodości miałem też jego wcześniej wydany poradnik. Oglądałem tego programy w TVP, niestety to było kilkadziesiąt lat temu. Wcale wtedy nie zajmowałem się stolarstwem, byłem nim tylko zainteresowany. Teraz za to YOu TUBE i portale takie jak DiD dostarczają wiedzy, ale co książka, to książka.
Pozdrawiam
Witam, kiedy można spodziewać się dalszej części artykułu? Bardzo ważna dla mnie kwestia, bo planuje zakup profesjonalnej wyrzynarki:)
Ja też czekam na kolejny art. w tym temacie, bardzo ciekawie i profesjonalnie pisane. PROSIMY O WIĘCEJ!!!!
Pierwsze wyrzynarki powstały w Niemczech.
Ok 16 wiek.
Witam.Mam zamiar kupic wyrzynarke wlosowa i mam dylemat.Kupic nowa Proxxon DSH cena jakies…800zl czy uzywana Hegner junior M1 cena 700zl.. prosze o rade i z gory dziekuje…
Ii
Jakiś czas temu kupilem proxona ds460. Sprawa dotyczy tego, że maszyna bardzo nierównomiernie pracuje, a co gorsze z tyłu z miejsca tej ośki dochodzą bardzo głośne trzaski jak tylko zagłębiam się w materiał (deska sosnowa 2cm). Mam wrażenie ,że z czsem co raz bardziej. To moja pierwsza maszyna tego typu i nie wiem czy oddać ją na gwarancję czy może robię coś nie tak ?
Szkoda tylko, że ani słowa nie ma o samych wyrzynarkach. Bo ja nie dowiedziałem się nic z tego wpisu. To jakich unikać, a jakie są dobre?
Skoro tę wiedzę miałeś już wcześniej (która tu została przekazana) to myślę, że wybór sprzętu to już drobnostka 😉